wtorek, 2 lutego 2016

Pies, który był cudem...

Wczoraj zakończyła się miesięczna walka o zdrowie i życie mojego psa... walka przegrana jak się okazuje...podjęliśmy bowiem trudną decyzję uśpienia jej... Serce pęka na samo wspomnienie i widok pustego miejsca, gdzie spała.


Aza była z nami ponad 10 lat. Przywieziona z opolskiego schroniska przez brata i bratową...Miał to być mały pies do domu, jednak jego wygląd już mówił, że będzie to piękny i duży pies... mieszaniec myśliwskiego, a nie kundelek :). Dziękuje w tym miejscu człowiekowi, który pozbył się suki ze szczeniakami, bo dzięki temu człowiekowi bez serca, ja i moja rodzina mogła cieszyć się wspaniałym istnieniem, chodzącym cudem, pełnym spokoju, powagi, dobroci i mądrości. Miałam wrażenie, że gdybym potrafiła zobaczyć aurę, to Aza miałby ją w kolorach tęczy... Była naprawdę niezwykła. Dzięki umiejętności wyczuciu  ludzkich emocji, potrafiłam odczytać także jej emocje, które aż tak bardzo nie różnią się od naszych.. Ona była gejzerem dobroci i spokoju, psem niezwykle inteligentnym. Piszę o niej jak o człowieku, bo dla nas była członkiem rodziny, dlatego też, gdy zaczęła chorować, dołożyliśmy wszelkich starań, aby dowiedzieć się, jak walczyć i przede wszystkim z czym walczyć. Każdy dzień, w ciągu minionego miesiąca przyniósł mnóstwo zwrotów - od diagnozy zapalenia listwy mlecznej, przez urojoną ciążę i w końcu raka nieoperacyjnego doszliśmy do kresu drogi. Pomogliśmy na ile można była a może nawet i więcej. Weterynarz Azy, Pan Adam to wspaniały człowiek, o dobrym sercu i otwartym umyśle, człowiek, na którego mogłam liczyć w każdej chwili. Obiecał opisać jej przypadek, aby przyczyniło się to do szybszej diagnozy w podobnym przypadku u innych zwierząt. Jak się okazuje pies jeden na milion i przypadek choroby, także 1 na 1 000 000. Nie mogło być inaczej :)

 
Dziękuję także wszystkim cudownym ludziom, których poznałam w tym czasie, ludziom, którzy uruchomili wszystkie możliwe kontakty i kanały, dzięki którym doszliśmy do wiedzy, która pozwoliła ustalić dalsze postępowanie co do leczenia. Moja wiara w ludzi została uratowana, ponieważ bardzo ostatnio kulała, za sprawą oszustów, którzy na rzecz zwierząt wyłudzają i manipulują innymi, by osiągnąć to co chcą... 
Droga, która przeszliśmy razem, pokazała, że w obliczu choroby zrobi się rzeczy prawie niemożliwe, poruszy się niebo i ziemię aby pomóc ukochanemu zwierzęciu. Nie byłam w takiej sytuacji związanej z chorobą bliskiej osoby, wiec nie mam porównania, ale wiem, że można wszystko, a już z pomocą najbliższych, ta walka jest łatwiejsza. Z tego miejsca dziękuję Ani P., która stała się jeszcze bliższa mojemu sercu, która wspierała mnie w tych ciężkich chwilach. Tylko ona widziała, jak Aza marnieje a mimo to, w jej oczach była piękna do końca... Straszny to widok, wiec Wam go oszczędzę. Najgorsze jest uczucie bezradności i świadomość, że nic już się nie da zrobić, że wszystko co możliwe, zostało już uczynione...
Nie pisze tego wszystkiego, licząc na czyjeś łzy, współczucie czy pocieszenie - to przeżywałam każdego dnia ostatniego miesiąca. Mam za to kilka próśb:

  • badajcie regularnie swoje zwierzaki, aby uniknąć takich rozpaczliwych sytuacji, gdzie życie staje się dochodzeniem przyczyn i szukaniem winnych. Tak się po prostu dzieje, ale skoro można tego uniknąć, to jak najbardziej trzeba skorzystać. 
  • sterylizujcie swoje suczki od razu - aby się niepotrzebnie nie rozmnażały, skoro nie chcecie szczeniaków. Nie wierzcie w bzdury typu - każda suka musi mieć 1 miot aby była zdrowa. BZDURA!! W tym linku dowiecie się, czym grozi brak sterylizacji, czy podawanie hormonów blokujących cieczkę u suk. 

  • adoptujcie psy ze schronisk, azylów czy przytulisk dla zwierząt - to niesamowicie budujące uczucie, gdy ofiarowujemy dom potrzebującym zwierzętom, które odwdzięczą się miłością, wdzięcznością i "rozkwitną" w naszych domach. Miałam okazje widzieć takie sytuację, jako wolontariusz azylu, gdy odwoziliśmy przerażonego i wylęknionego psa do nowego domu, który po zaznajomieniu się z nowymi właścicielami, czuł się jak u siebie, po prostu się zmieniał na naszych oczach. Coś niesamowitego.

  • wspierajcie w każdy możliwy sposób akcje dla zwierząt, ponieważ one są zależne od nas a my dzięki nim w pełni żyjemy( zaczynając od pszczół, które zapylają rośliny będące dla nas pożywieniem).
Miejcie serce na odpowiednim miejscu a wtedy poczujecie, co to znaczy "CZŁOWIEK", w pełnym tego słowa znaczeniu.