wtorek, 3 kwietnia 2018

Kostki do zmywarki - z mydłem potasowym


   Testowałam kilka przepisów na proszek do zmywania czy tabletki do zmywarki. Korzystałam z przepisu Dorotki z bloga Hajduczek naturalnie, która dzięki moim podpowiedziom odnośnie dodania do proszku gliceryny i betainy, ulepszyła swój przepis.
U mnie jakieś 2 razy się sprawdził, po czym szkło zaczęło być matowe po myciu... No cóż, kolejne wyzwanie zostało podjęte.


Zrobiłam małą porcję nowego proszku, podzieliłam na 3 części i dodałam do:

  • 1 - betainę kokamidopropylową oraz rozcieńczone mydło potasowe
  • 2 - glicerynę i mydło
  • 3 - tylko mydło
Porcja nr 2 zaczęła puchnąć i bąblować po upchnięciu do foremek, ale wszystkie w końcu wyschły i zaczęłam testy.
Każda porcja spisała się rewelacyjnie, z tym, że tą nr 2 użyłam razem z nr 1, więc działania stricte 2 porcji nie testowałam. Jakoś mnie to bąblowanie wystraszyło i bałam się, że będą maziaje na naczyniach czy coś. 


Po miesiącu testowania mogę spokojnie podać przepis, z zaznaczeniem, że myję naczynia około tygodniowe, więc są tam  pozasychane garnki czy słoiki. Zbieram tylko dokładnie resztki, filtr sprawdzam co kilka myć. Program nastawiam na 1 h w temp 65 stopni. Zamiast nabłyszczacza ocet a w komorze sól do zmywarek, których używam od momentu zakupu sprzętu - od grudnia.

Kostki do zmywarki z mydłem potasowym:
  • boraks - 200 g
  • soda kalcynowana - 175 g
  • nadwęglan sodu - 125 g
  • kwasek cytrynowy - 75 g
Wymieszać suche składniki i dodać płynne, czyli na tą porcję było:
  • betaina kokamidopropylowa - 6 łyżek
  • rozcieńczone mydło potasowe - u mnie rzepakowe z shea i oliwą, ale może być dowolne - koło 15 łyżek w zależności od jego rozcieńczenia, masa ma się z łatwością kleić i dać wkładać do foremek.

Napycham do silikonowych foremek i kładę na kaloryfer na 2 dni, aby dobrze wyschły. Potem do słoiczka, coby nie zmiękły i można używać. Nie dodawałam zapachu do masy, ale śmiało można sobie dolać olejku eterycznego. Moje potasowe pachnie ptysiami, bo robione  na musie owocowym, wiec otwierając zmywarkę, jakbym wyciągała z pieca ciasto :). Kostki są różnego kształtu i wielkości, więc wkładam je po prostu do koszyczka z uchwytem w górnej części. To tam wpadają, gdy pojemnik zostanie otwarty, sprawdziłam osobiście.


Zapraszam do testów i dzielenia się wrażeniami :). Każy może sobie wybrać dowolną opcję kostek, czy tylko sam proszek. Możliwości jest wiele. Dodam, że kupnych produktów nie testowałam w ogóle, ale wiem jak działają, bo moja mama ich używa. Po moich kostkach nie ma zacieków, ani matu, wszystko pięknie domyte. Nie wiem, czy u każdego się sprawdzą, bo dużo zależy od twardości wody czy używanego program. U mnie działają rewelacyjnie.














niedziela, 4 lutego 2018

Czy lodami można umyć naczynia....

Zabierałam się do mydła potasowego już kilka miesięcy... Przerażało mnie stanie przy kuchni, mieszanie i pilnowanie, żeby nie wykipiało, nie przypaliło się... Serce też bolało na myśl, o kilkugodzinnym poborze prądu czy gazu. Aż tu na Pianie Mydlanej pojawiła się nowa metoda - mydło potasowe na zimno. Poczytałam, poszperałam na zagranicznych forach i zaczęłam testy.
  
Mydło potasowe ma tą wyższość nad sodowym, że można go używać szybciej po zrobieniu, jest delikatniejszy dla skóry i ma niższe PH po zżelowaniu, ale tak samo jak sodowe powinno dojrzeć, co najmniej 2 tygodnie a nawet i dłużej. Bardzo szybko można je przerobić na płyn do sprzątania, czy taki do mycia naczyń.

Zaczęłam testować różne opcje tworząc mydła za pomocą KOH, ale to opiszę innym razem... to fascynujący temat rozpoczynający cykl PotassoweLOVE.



Przechodząc do meritum posta - czy lodami można umyć talerze... samymi może nie, ale w połączeniu z KOH jak najbardziej :)
Mydło potasowe zrobiłam bowiem na upchniętych w zamrażalniku lodach domowej roboty, które w składzie miały mleko kokosowe, banany oraz daktyle. Połowę porcji wody na ług zastąpiłam właśnie tą masą, w końcu to mydło zero waste, więc jak najbardziej się wpisuje w tą ideę. 

Aby zrobić mydło potasowe stworzyłam następujący przepis:



Zrobiłam małą porcję ze względu na przewidziane testy :). 
I w końcu mydło po tygodniu wpadło w moje łapki....
Używałam wcześniej płynu do naczyń z przepisu Madzi Pruszyńskiej, ale chciałam znaleźć coś bez dodatku betainy czy gliceryny.
I tak powstał on, ptysiowy mus do mycia naczyń, szkła czy czego tam sobie człowiek zażyczy.  (Musze przetestować jeszcze na szybach okiennych :).

Konsystencja jak widać na filmie, chce się zjeść a to do sprzątania.


Jak zrobić płyn do naczyń z mydła... aby był gesty, wspaniale mył, nie zostawiał zacieków?
Bardzo prosto:
  • 200 g mydła potasowego rozpuszczamy w 200 g wody - wlałam zimnej
  • w osobnym naczyniu mieszamy 200 g wody oraz 20 g SOLI, tak zwykłej soli - testowałam zwykły chlorek sodu, sól himalajską a w tym przepisie użyłam takiej do zmywarki bo mam jej sporo.
Gdy mydło się rozpuści, delikatnie mieszam je mikserem i wlewam po woli roztwór soli. Piana szybko gęstnieje, może uciekać z garnka więc trzeba to robić delikatnie.

I oto cały przepis, wystarczy mydło, woda i sól.

Płyn, a właściwie mus testuję od kilku dni:
  • świetnie zmywa brudne naczynia
  • nie zostawia smug i zacieków na szkle
  • czyści wszelkie powierzchnie, wiec spokojnie można użyć do wysprzątania całego domu, łącznie z toaletą bo fajnie trzyma się szczotki :) 
  • nie ma osadu na podłodze - mam gumolit oraz kafelki
  • zmiękcza wodę
  • nie wysusza skóry dłoni, co jest bardzo ważne bo nie lubię myć naczyń w rękawiczkach
  • można robić małe porcje i każdą inaczej aromatyzować
  • może służyć jako pianka do golenia


A skąd pomysł na sól w mydle - otóż na grupie mydlanej ludzie często  dodają ją, aby kostki mydlane były twardsze, a wiec wymyśliłam, że skoro utwardza mydło, to może pianę też ustabilizuje. I tak zaczęły się testy i w końcu ten przepis na wspaniały płyn. Można dodać połowę roztworu solnego, aby płyn pozostał ciekły, ale gęsty jak syrop z dużą ilością cukru :). Będzie się pewnie dzielił na fazę gęstą i piankowa, ale wystarczy wstrząsnąć.

Niech bąbelki będą z Wami...



środa, 24 stycznia 2018

Mydło laurowe do włosów przetłuszczających

Mydła używam do mycia ciała, a skoro można się nim umyć od "stóp do głów", więc postanowiłam wypróbować mydło do włosów. Najpierw je oczywiście zrobiłam :)

Oto przepis:

  • rycyna - 40%
  • kokos - 50%
  • olej laurowy - 10%
  • woda - 325 g - zrobiłam na mocnym wywarze z: szałwii, rozmarynu, nagietka i aksamitki
  • NaOH - 202,16 g + 26 g
  • kwasek cytrynowy - 30 g
  • sól  Epsom - 1/2 łyżeczki
  • 1% przetłuszczanie
  • 25% wody
Odlałam 60 g naparu i rozrobiłam w nim  kwasek cytrynowy oraz  sól Epsom, z  reszty naparu zrobiłam ług, który zmienił kolor z brązowego na jasny pomarańczowy - pewnie przez aksamitkę. 

Przyjęte wartości przez kalkulator to:
  • 3% kwasku na każdy kg tłuszczu - u mnie 1300 g
  • 0,86 g NaOH na każdy gram kwasku.
Rozpuszczam tłuszcze, które studzę. Roztwór kwasku i soli po woli wlewam do zimnego ługu - wlany do ciepłego tworzy fontannę i pryska, więc nie polecam. Można też ług wlewać do roztworu z kwaskiem, wtedy nic się nie dzieje.
Nie dodałam zapachu ze względu na piękną woń oleju laurowego, który uwielbiam, ale można dodać: rozmaryn, tymianek, miętę, goździk, drzewo herbaciane i cytrynę. Taki zestaw po 1 ml każdego olejku dodawałam do 1 partii mydła, które - uwaga było zielone :) 

Mydło na zdjęciu było robione w tym samym czasie, z tym że to jasne leżało w foremce silikonowej, a dwa pozostałe - w pudełku po ciastkach oraz butelce plastikowej.... Czary normalnie :)



A jak działa mydło - otóż wszyscy testujący są nim zachwyceni. U mnie się niestety nie sprawdza. Mam włosy naturalnie kręcone i mydło - nawet najlepiej dobrane po prostu mi je skleja, robi się siano i nie można ich rozczesać. Może jeszcze potasowe wypróbuję, ale nie łudzę się, że zadziała lepiej. 

Włosy myję wywarem z orzechów piorących i nie narzekam. Skóra nie swędzi, włosy zachowują świeżość przez 5 -7 dni, zmniejszyło się przetłuszczanie. 
Mydła kocham, uwielbiam je robić i testować ich działanie. Szukam nowych barwników naturalnych, bo  dla mnie profanacja jest stworzyć coś z naturalnych tłuszczów i potem zabarwic na wściekłe kolory czy dodać sztuczne zapachy zamiast olejków eterycznych. 

Uczmy innych, że to naturalne jest piękne, wyznaczajmy takie nurty w najbliższym otoczeniu, bo każdy z nas kreuje rzeczywistość a chodzi o to, by była ona przede wszystkim zdrowa.

poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Kiszony kalafior i ser wegański - kiszonkowy

Uczyniłam sobie kiszonego kalafiora... Trochę się wystraszyłam czytając opisy, że śmierdzi, że trzeba się ewakuować prawie z domu... a u mnie spokojnie, nic takiego się nie zdarzyło a kalafior wyszedł pyszny :)

Bierzemy dorodnego, surowego kalafiora, dzielimy na mniejsze kawałki, jego nogę też kroimy obierając zgrubiałe części, potem hop do słoika, gdzie na dnie leży już chrzan, liście pietruszki, kurdybanek, ziele angielskie i chili, koper oraz liście mięty, a właściwie całe gałązki. Zalewam to wodą z solą w proporcji 1 l wody i kopiasta łyżka soli Kłodawskiej i zakręcam słoik. Tak samo potraktowałam ogórki, dodając do nich gałązki szałwii muszkatołowej czy kwiaty aksamitki. Cudownie kolorowo wyszło.



Oczywiście kalafior był pyszny, lądował w sałatkach czy zupach i w końcu opuścił słoik. Zostało mi koło 1,5 litra pysznej wody, która wykorzystałam do zrobienia sera wegańskiego. A oto jak powstał:


  • 1 szklanka wody i 1 szklanka wody z kiszenia ląduje w garnku i zagotowuje się z ziołami, 2 łyżkami oleju kokosowego i przyprawami - chili, płatki drożdżowe, pieprz, papryka
  • 1 szklankę wody mieszam ze szklanką mąki z ciecierzycy i 4 łyżkami mąki ziemniaczanej oraz 1/2 szklanką mielonych migdałów prażonych - zostały mi z wcześniejszych działań
  • wlewam masę do gotującej się wody i mieszam, po czym trzymam na małym ogniu jakieś 8 minut, aż masa straci surowy smak mąki
  • trzeba cały czas mieszać aby się nie przypaliło, potem przelewam do formy i zostawiam do wystudzenia

Kroje na następny dzień. Ser nie pęka, nie rozwala się, pyszny jest w grubych plastrach z pomidorami czy też obsmażony jak kotlety. Aha, mąkę z ciecierzycy prażyłam na patelni, ale nie widzę różnicy między nią a taką surową.

sobota, 19 sierpnia 2017

Pasta do zębów i eksperyment.... kosmetyczny

Wiem, że długo mnie nie było, ale nie będę kadzić, że to czy tamto... Miałam inne rzeczy do robienia, weszłam w remonty i zabawę z wyrzynarką czy wkrętarką, świetna sprawa swoją droga, z tym, że trzeba mieć ciągoty do takich zabawek... Ja mam od małego :)

W międzyczasie wyremontowałam sypialnię, przerobiłam 40 letnią meblościankę na świetne meble do korytarza, upiększyłam 60 letnią szafę, przerobiłam półkę z pokoju na taką na przyprawy do kuchni, odmalowałam masę rzeczy, w tym sieczkarnie, teraz już zabytkową :).



Oddałam Lunę ( pies husky) właścicielce, bo jak się okazało pies został bezprawnie sprzedany, wzięłam pięknego włochacza z azylu, zrobiłam jej operacje oczu i sterylkę... i mam znów 3 wariaty w domu, które pożerają gar kaszy z warzywami, są głośne, gubią wszędzie kłaki, ale są moje i kochane w pełni :)



24 czerwca zaczęliśmy remont łazienki, zbijanie ściań do cegły, wszystkie nowe instalacje i wystrój, stąd też mój eksperyment kosmetyczny, który chce opisać.

Zostałam bez wody, ubikacji i wszelkiego dobra jakim jest właśnie łazienka pod nosem, czy też za ścianą... Na szczęście na podwórku mamy murowany kibelek, wiec to można załatwić na bieżąco. Trudniejsza sprawa z myciem, a tu upały i w ogóle ciągły syf przez pył i różne inne substancje powstające przy remoncie właśnie. Na szczęście mam blisko brata, więc codziennie ładujemy się na szybkie mycie w kabinie i powrót do domu, aby go posprzątać po panach specjalistach i pyle...

Od 24 czerwca moimi jedynymi przyborami do mycia były mydło - robione przez mua, gąbka oraz szampon ziołowy. Żadnych kremów, peelingów czy maseczek.... i co????

Tak wyglądała łazienka nie remontowana od 30 lat...

Otóż moja skóra ma się bardzo dobrze, nie przetłuszcza się ani nie przesusza, nie odpada płatami, nie zmieniła koloru. Niektórzy znawcy twierdza, że mydło to ZUO, a tu jednak spełniło zadania kosmetyku do całego ciała i  już 2 miesiąc je spełnia. Jestem wielbicielką minimalizmu kosmetycznego, krem do twarzy może być też takim pod oczy czy balsamem do ciała, ale musi mieć dobrze dobrany skład. 

Czas na meritum czyli pastę do kłów. Przymierzałam się do jej zrobienia już jakiś czas i w końcu przyczynił się do tego remont :). 
Oczywiście wszystkie składniki na oko, ale było mniej więcej tak:
 
  • 4 łyżeczki ziemi okrzemkowej - można dać glinkę bentonitową czy inna będąca w posiadaniu, oprócz mycia ma uzupełniać składniki mineralne
  • łyżeczka cynamonu
  • 1\2 łyżeczki mielonych goździków 
  • po garści mięty, szałwii, krwawnika, wrotyczu - zmielić wszystko
  • łyżeczka węgla aktywnego
  • olej kokosowy - tyle, aby pasta była dobrze sklejona
Wszystko wymieszać i gotowe. Można dać olej laurowy, który także działa antybakteryjnie, ale jeśli pasta ma być też dla dzieci to może lepiej z kokosowym i z czasem zmieniać recepturę. Wiem, że daje się olejki eteryczne, sól czy ksylitol, ale moja wersja jest dopasowana do mnie :)



Moje wrażenia po miesiącu stosowania:
  • pasta świetnie czyści - rano nie ma w ustach osadu na zębach jak to jest w przypadku kupnych past z gliceryną czy innym syfem
  • cały dzień zęby nie łapią osadu po jedzeniu, nawet pewnego wieczoru nie umyłam zębów i przez kolejny dzień osad się nie pojawił, dopiero koło wieczora było go lekko czuć
  • ściera osad z herbat - pije tylko ziołowe, kawy ani papierosów u mnie niet więc nie mogę się wypowiedzieć na ten temat
  • dezynfekuje i odświeża jamę ustną
  • trzeba trochę poszorować i pomasować dziąsła, aby olej stał się ciekły i fajnie urozmaicił smak pasty
  • jest bardzo wydajna i biodegradowalna
  • mycie zębów to przyjemność a nie obowiązek
  • nie wiem czy wybiela za sprawą węgla, bo nie robię zdjęć dla porównania 
Jedynym minusem, jest nieapetycznie wyglądająca szczoteczka, no i czarne zęby w trakcie mycia, ale to da się przeżyć :) W końcu ona też jest dezynfekowana cudownymi składkami :)


Stosujecie taką pastę, a może macie w planach jej zrobienie?? Gorąco polecam bo będziecie zachwyceni jej działaniem :)

środa, 20 lipca 2016

Rzepakowe z niespodzianką




Mydło z dużą zawartością oleju rzepakowego ze zmniejszoną ilością wody - 30%.
Zapach smakowity - stokrotka z cynamonem, na wierzchu pianka z dodatkiem różowej miki - wykorzystuję zapasy szafkowe :)




Przepis:
  • rzepak - 500 g
  • shea - 500 g
  • kokos - 300 g
  • rycyna - 100 g
Przetłuszczanie 7%.




Dzień wcześniej zrobiłam mydło z tego samego przepisu, na soku z jagód, banana i pietruszki. Wyszło mydło w kolorze czekoladowym. Wlałam do kubeczków a następnie umieściłam te kształty w formie i zalałam biała masą.



  
Jajka czekoladowe na soku z dodatkiem jagód oraz białe na wodzie :)

wtorek, 12 lipca 2016

Sok i mus z truskawek z niespodzianką... bez cukru


Przetwory owocowe robi chyba każdy, znaczy jeśli mu się chce :)




Postanowiłam poeksperymentować z owocami i zamknąć je w słoiku, bez dodatku cukru. Nie, nie z solą - ten sposób przetestuję z jabłkami i masłem kakaowym, coś jak biała czekolada. Tym razem zrobiłam przetwory z truskawek, a mianowicie...

Truskawki, czereśnie i jabłka przepuściłam przez sokownik. Do gorącego soku wrzuciłam suszone daktyle, które przez noc oddały słodycz do soku. Przypadkiem ( choć one nie istnieją), chciałam zamieszać sok,  a że trzymałam w ręce słoiczek z olejem laurowym z zamiarem wstawienia do lodówki, przy pochyleniu się, jakieś 2 łyżki oleju wleciały do gara... Olaboga, co się dzieje... Nie było sensu grzebać w garze, ponieważ olej już się rozpływał, wylać też nie, no wiec zamieszałam i z sercem na dłoni spróbowałam soku...
Zapach truskawek przenikała nuta wawrzynu, mój ukochany zapach. A smak? 

Smak truskawek podkręcony słodkością daktyli, goryczką lauru i z nutka dymu... Dla mnie poezja. Jak twierdzę, przypadki nie istnieją, wiec zadziało się to, o czym moja podświadomość myślała :). 
Sok rano odcedziłam, a resztę musu daktylowego zmieszałam z resztkami z sokownika, które specjalnie nie wysuszyłam na wiór. Zmiksowałam na gładko i pasteryzowałam 15 minut.

Mus truskawkowy świetnie pasuje do śmietany, jagód i namoczonych nerkowców, z których zrobiłam sos do klusek parowych. Normalnie bajka... I nie trzeba cukru :)


Przepis jest Dedykowany Jasiowi S., którego fotki jak i jego całego uwielbiam :)


No i Beacie, od której mam pyszny olej laurowy, nie tylko do mydeł i kremów, ale także do jedzenia :)